niedziela, 31 sierpnia 2014

Z Brazylijczykiem o polskim futbolu i nie tylko - rozmawiamy z Hernanim



                Udało mi się przeprowadzić wywiad z bardzo sympatycznym zawodnikiem Pogoni Szczecin - Hernâni José da Rosa. Brazylijczyk występujący na pozycji środkowego obrońcy odpowiedział na pytania związane nie tylko z piłką. Sam zobacz o czym rozmawialiśmy! 

Źródło grafiki: pogononline.pl


Pochodzisz z Brazylii, gdzie każdy młody chłopak pragnie zostać piłkarzem. Udało mi się dowiedzieć, że Ty swoją przygodę ze sportem zaczynałeś jako tajski bokser. Opowiedz nam jak to było naprawdę z tym boksem? 

Zacząłem od grania w piłkę nożną mając 6-7 lat, na bosaka na ulicy jak każdy Brazylijczyk. Mając 11 lat brałem udział w turniejach międzyszkolnych i międzymiastowych. Boks tajski rozpocząłem trenować mając 15-16 lat, bo jeden z moich trenerów stwierdził, że jestem za wolny na granie w piłkę. Szukałem wtedy innego sportu, chciałem by był konkretny, nie taki jak capoeira czy Ji-jitsu. Przez 3 lata trenowałem tą dyscyplinę. Stoczyłem 16 walk, z czego jedną przegrałem (była to pierwsza moja walka), resztę wygrałem przez nokaut
.
Już w wieku 20 lat przyjechałeś do Polski. Jakie były Twoje początki w naszym kraju?  Miałeś jakieś problemy typu język czy przystosowanie się do panującego klimatu?

Każdy Brazylijczyk przyzwyczajony jest do tropikalnego klimatu. W Polsce jest ciężka zima, także to duża różnica dla ludzi mojego pokroju. Pamiętam, że jak tutaj trafiłem, to był początek marca, 20 cm śniegu, temperatura -12 stopni. Początkowo podobało mi się, były to dla mnie nowe i ładne widoki, jednak po pierwszym treningu w takich warunkach zmieniłem zdanie. Było mi ciężko, zwłaszcza, że niektóre mecze odbywały się na boiskach pokrytych białym puchem. Podobna zmiana czekała mnie w nawykach żywieniowych. W Brazylii oprócz śniadania je się obiad punktualnie o 12, lunch między 16-17 oraz ciepłą kolację około 20. To taki typowy plan dnia każdego Brazylijczyka. W Polsce jest inaczej, obiad je się około 15-16, także ciężko było się zaadaptować. Jednak dałem radę i się przyzwyczaiłem. Dziesięć i pół roku jestem w Polsce. Cieszę się, że tutaj trafiłem, poznałem moją żonę. Mój syn i córka urodzili się w Polsce, z czego jestem bardzo zadowolony.

Podczas swoich początków otrzymałeś jakąś pomoc od kolegów z zespołu czy osób pracujących w klubie? 

Od zawsze mam świetny kontakt z pracownikami klubu. Z kolegami z Zabrza mam styczność do dzisiaj, w Kielcach też mam znajomych, natomiast w Szczecinie mam grupkę, z którą się trzymam. Pomagam im albo staram się cały czas rozmawiać. Jestem gościem, który szybko się aklimatyzuje i dostosowuje do nowych ludzi. Staram się nie tylko nawiązywać znajomości, ale także zawierać przyjaźnie. Ponadto kształcę swoje umiejętności języka polskiego przez rozmowę i myślę, że jest to duża przewaga nad ludźmi, którzy próbują uczyć się języka czy kultury z książek.

Na ten moment ciężko sobie wyobrazić Ekstraklasę bez Twojego udziału. Rozegrałeś już blisko 250 spotkań w polskiej lidze. Jak oceniłbyś ligę? Czy na przestrzeni lat jej poziom się podniósł, czy wręcz odwrotnie?

W ciągu minionych 10 lat sporo przeżyłem, nawet z ligą. Uważam, że jej poziom na pewno poszedł do góry. Dawniej ściągała ona doświadczonych piłkarzy, teraz szkoli młodych i ich sprzedaje. Kluby chcą powiększać swój budżet. Jest to z pewnością dobra baza. Moim zdaniem, jeśli wszystko będzie szło w tym kierunku, to za 5-6 lat Polska będzie zbliżała się poziomem do Bundesligi.

Najbliższa Twojemu sercu jest na pewno Korona Kielce, w której spędziłeś aż 7 sezonów. Nie szkoda Ci było opuszczać Kielc? Jakie czynniki miały na to wpływ? To Ty postanowiłeś spróbować czegoś nowego, w jakiś sposób dalej się rozwinąć? Czy po prostu klub postanowił zakończyć Waszą współpracę?

Klub rozmawia z tymi piłkarzami, którzy dobrze zarabiają, ja byłem jednym z nich. Zawsze miałem dobre kontakty nie tylko z zarządami klubów, ale także z prezydentami miast. Wielu ludzi mówiło, że zmiana klubu na Pogoń Szczecin sprawi, że cofnę się w tył. Ja cofnąłem się jeden krok w tył, by zrobić nawet trzy do przodu. Widzę jak jest w Koronie, a jak było w Pogoni. Nigdy nie inwestowałem w coś, co nie miało sensu - ani sportowego ani finansowego. To była moja decyzja, rozmawiałem z klubem i wszystko było w porządku. Dzisiaj mam otwarte drzwi w Koronie, co bardzo szanuję i jestem wdzięczny. Strzeliłem im już 3 bramki, jednak nigdy nie świętowałem i świętować nie będę. To jest moja zasada, nie cieszę się z bramek strzelonych starej drużynie.

W tej chwili jesteś w Pogoni? Wszystkie 5 meczy w tym sezonie rozpoczynałeś w wyjściowym składzie. Wydaje się, że Twoja współpraca z trenerem Wdowczykiem układa się bardzo dobrze - czy tak jest na prawdę? Jak dużo pracy kosztowało Cię wywalczenie tego miejsca? Przypomnijmy, że w tamtym sezonie trener bardzo często stawiał na duet Golla-Dąbrowski.

Ciężko było mi się zaaklimatyzować w Szczecinie, potrzebowałem czasu. W Koronie mój plan treningowy zakładał małą liczbę godzin spędzonych na siłowni, natomiast więcej na boisku trenując szybkość. W Szczecinie jest odwrotnie. Na początku przeszkadzało mi to, że nie skupiałem się na szybkości tak jak wcześniej. Co więcej miałem problemy z rodziną w Brazylii. Jak człowiek zacznie trochę zarabiać, to wtedy zawsze ktoś coś od Ciebie chce. To bardzo zakłócało moje sportowe życie, teraz jest już wszystko w porządku. Zmieniłem styl swojego treningu, czuję się pewny siebie i mam nadzieję, że będzie to wyglądało coraz lepiej.

Źródło grafiki: pogononline.pl


W Szczecinie spotkałeś swoich dawnych kolegów z Kielc - Ediego i Jakuba Bąka. Z tego co wiem z tym drugim dzielisz jeden pokój na zgrupowaniach. Udzielasz mu jakichś rad jako starszy kolega? Pomagasz mu w jakiś sposób dojrzeć piłkarsko, bo to w końcu 20-latek, którego czeka jeszcze kilkanaście lat grania w piłkę. 

Dokładnie tak, na początku był Edi, ale teraz jest właśnie Kuba czy Marcin Robak, po których dołączył do nas Tomek Lisowski. Z Bączkiem na zgrupowaniach dzielimy razem pokój. Oczywiście, że staram się udzielać mu rad i zawsze mu pomagam, bo moim zdaniem granie w piłkę to też kwestia treningu, odżywiania czy głowy. Myślę, że te czynniki stanowią jakieś 40% ogółu. Poza tym zamieszkaliśmy niedaleko siebie w Szczecinie, nasi synowie są w podobnym wieku, co powoduję, że możemy się spotkać na kawę czy obiad. Dla mnie Kuba ma świetlaną przyszłość, jest zawodnikiem ze znakomitą szybkością i olbrzymim talentem. Myślę, że teraz będzie łapał doświadczenie, które potem pozwoli mu być podstawowym zawodnikiem Pogoni, a w przyszłości występować w reprezentacji Polski.

Jakie są Wasze cele na ten sezon? W tamtym byliście bardzo blisko zakwalifikowania się do europejskich pucharów. Gra Pogoni mogła się podobać i w tym sezonie dalej kontynuujecie swój projekt. Co wpływa na Waszą postawę na boisku? Kluczowa wydaję się być atmosfera. Jesteście mieszanką doświadczenia z młodością. Już w tym sezonie znowu trener Wdowczyk udanie wprowadził do zespołu Zwolińskiego czy Rudola.

W każdym meczu na pewno damy z siebie wszystko, żeby osiągnąć postawione cele. Podstawowym celem będzie oczywiście awans do pierwszej ósemki naszej ligi. Nie będzie to, co prawda łatwe zadanie, bo zespołów jest dużo i każda ekipa chciałaby po zakończeniu być w tej grupie mistrzowskiej, a nie spadkowej. Faktycznie Pogoń jest mieszanką doświadczenia z młodością, może się to podobać. Przenosi się to na boisko, gdzie ci mniej doświadczeni gracze mogą pracować z tymi bardziej doświadczonymi. Na pewno jest to dobre, ponieważ mogą się oni wiele nauczyć. W Szczecinie jest ta chemia. Naszym marzeniem byłoby zajęcie miejsca pozwalającego grać w europejskich pucharach. Chyba każdy piłkarz o tym marzy, ale jak mówiłem na razie skupiamy się na naszym podstawowym celu, którym jest zakwalifikowanie się do grupy mistrzowskiej.

Kiedyś polskie media nagłaśniały sprawę Twojego powołania. Mówiło się, że chcesz grać z orzełkiem na piersi. Wiemy, że u nas w kraju wystarczy rozegrać kilka dobrych spotkań i już wiele ludzi pcha zawodnika do kadry. Powiedz jak było z Tobą? Brałeś taką możliwość pod uwagę? Ktoś ze związku się z Tobą kontaktował?

Tak, mogę powiedzieć, że taki temat pojawił się, kiedy selekcjonerem reprezentacji był Paweł Janas. Ludzie ze związku pomagali mi w sprawie obywatelstwa. Lecz nie jest to do końca taka prosta sprawa, bo potrzebne jest wiele papierów. Niestety nie udało mi się uzyskać ważnych dokumentów z Brazylii. Jeden dotyczył spraw wojskowych. Bardzo ciężko go uzyskać, bo piłkarze w Brazylii są uważani za prostych ludzi. Kiedy po czasie już udało się załatwić sprawy formalne zmienił się selekcjoner. Jakieś 3 lata temu znowu pojawił się temat mojego powołania, ale niestety w tym czasie leczyłem kontuzję i brakowało mi trochę czasu, żeby wrócić do zdrowia i formy sprzed kontuzji. Na ten moment już nie biorę pod uwagę reprezentacji, skupiam się wyłącznie na dobrej grze dla Pogoni.

Czy Hernani wie już ile jeszcze będzie cieszył swoją grą polskich kibiców? Zaplanowałeś sobie ile zamierzasz grać jeszcze w piłkę? Myślałeś nad powrotem do Brazylii, może właśnie tam chciałbyś zakończyć swoją karierę?

Czasem, gdy rozmawiam o tym z żoną, to zastanawiam się nad tym, co będzie za dwa lata, czyli jak będę 32-latkiem. Wiadomo, nie da się tego założyć na ten moment. Zobaczymy czy głowa i zdrowie pozwolą wtedy grać jeszcze w piłkę, może przedłużę wtedy swoją grę o kolejne dwa lata. W tej chwili nie planuję wyjeżdżać z Polski. Tutaj urodziła się moja córka i syn, co więcej myślę, że dzięki grze w piłkę wyrobiłem sobie nazwisko, które pozwoli mi rozpocząć jakąś pracę po zakończeniu kariery. W Brazylii mam duży biznes powiązany ze sportem. Dzięki wsparciu rodziców całe życie dobrze inwestowałem. Mogę powiedzieć nawet, że były to strzały w dziesiątkę. Jak wiadomo kariera piłkarza nie jest długa.

Jaki jest tak naprawdę „Scotti”? Wiemy, że od 6 lat jesteś żonaty z Anią i – jak wspomniałeś na początku - macie dwójkę dzieci. Jesteś typem domatora czy jednak wolisz urwać się po treningu z chłopakami na miasto?

Po treningu lubię czasami wyjść na kawę z kolegami, jednak w większości spędzam swój wolny czas w domu z rodziną. Bawię się z 3,5-letnim synem Erykiem, z córką też mam dobry kontakt. Nie jestem już człowiekiem, który imprezuje tak jak kiedyś. Jak jest się młodym to trzeba, bo to wiek na imprezę, na poznawanie nowych ludzi.  Ja aktualnie mam 30 lat, także się uspokoiłem i więcej czasu poświęcam rodzinie i przyjacielowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz